Zorganizowałam wyjazd niespodziankę na narty w czerwcu żeby świętować 30tkę Piotra.
Piotr jest absolutnym psychofanem jazdy na nartach i zawsze marzył o tym żeby w swoje urodziny sobie pojeździć. Jako że ma urodziny w czerwcu to z oczywistych powodów nigdy nie miał okazji.
Bardzo długo rozmyślałam nad tym jak to załatwić!
Miałam oczywiście jakieś szalone pomysły dotyczące Ameryki, ponieważ można latem jeździć na nartach w okolicach jeziora Tahoe. Zakochałam się w tym pomyśle!
Wyobrażacie sobie? Narty, a później jeziorko!
Było jednak zbyt wiele problemów i niewiadomych. Przede wszystkim okazuje się, że czerwiec jest najgorszym miesiącem w roku na narty!
Nie lipiec. Nie sierpień. Czerwiec!
Wszystkie letnie resorty są zamknięte w czerwcu.
Dodatkowo pojawił się problem bagażu i tego, że w takie miejsce musielibyśmy jechać sami (bez dziadków, wujków, itd.), więc Piotr musiałby jeździć sam.
Ostatecznie uciszyłam trochę swoje myśli w stylu “ale to musi być takie miejsce z przytupem, o którym mało kto wie” naturę i wybrałam dosyć pewną Austrię.
Śnieg prawie gwarantowany.
Wyjazd z rodzicami i rodzeństwem, więc dodatkowy prezent dla Piotra, ponieważ nie widuje ich tak często.
Dało nam to także dwóch dodatkowych narciarzy.
Roadtrip czas start!
Tak więc ruszyliśmy autem w stronę Mayrhofen.
Naszą trasę podzieliłam na dwa etapy. Pierwszy to nocleg w Niemczech, z którego byliśmy bardzo zadowoleni!
Dojechaliśmy na miejsce około 23, a Pani która nas przywitała (zdaje się że właścicielka) nie chciała od Nas absolutnie nic!
Ani płatności, ani formalności. Powiedziała, że mamy zabrać dzieciaki, wyspać się i wszystko załatwimy jutro.
Taka prosta rzecz, a tak nieczęsto się zdarza.
Pokoje były czyste i uwaga uwaga! Czekały na nas DWA łóżeczka dziecięce. Rozłożone i pościelone!
Pierwszy raz takie coś mnie spotkało. Do tej pory musieliśmy zawsze walczyć o 22 ze starym, składającym się na prawie połamane już palce łóżeczkami.
A tu w jeszcze pościel była praktycznie nowa! Z Kubusiem Puchatkiem, więc radość Tosi rano była ogromna!
Dodatkowo w drodze powrotnej Piotr dostał w prezencie domowej roboty nalewkę, ponieważ wspomnieliśmy Pani, że ma urodziny. Pani zapytała Nas dokąd jedziemy, a ja powiedziałam, że nie mogę powiedzieć ponieważ to niespodzianka urodzinowa.
Zabawne to było, ponieważ niestety mój niemiecki mówiony jest bardzo slaby. Pamiętałam jednak słowo niespodzianka, z jajek niespodzianki. Z jakiegoś powodu zapamiętałam ich nazwę 😅 dodałam do tego urodziny i proszę bardzo! Niemiecki na poziomie B2 gotowy.
To jest The Blueberry Way 🤣
Wildpark Poing
Następnego dnia dla podzielenia trasy odwiedziliśmy Wildpark Poing.
Świetne miejsce żeby spędzić z dzieciakami aktywnie czas na zewnątrz.
Natura, zwierzęta, niesamowity plac zabaw!
Zjeżdżalnie, piasek, huśtawki, koparki, tor przeszkód, zabawy z wodą!
Coś dla dziecka w każdym wieku.
Trochę się nachodziliśmy, ale było warto!
Ale czy był śnieg??!
Wyobraźcie sobie, że śnieg nie tylko był, ale drugiego dnia wręcz jeździliśmy po puchu!
Świeżym puchu!
Niesamowita sprawa. Na dole, przy gondoli my w naszych strojach narciarskich, a inni ludzie w spodenkach hawajskich i kapelusikach.
Dzięki temu mogliśmy po zjazdach zrelaksować się na tarasie popijając piwko, pójść na spacer z dziewczynami, albo pobawić się na zewnątrz.
Widoki były niesamowite!
Przy czynnym wyciągu narciarskim znalazłam świetną restaurację oferującą ogromny park zabaw dla dzieci, więc dziewczyny poza zabawami w śniegu spędziły tam godziny!
Morsowanie w... Lodowcu!
Piotr od dawna opowiadał, że chciałby zacząć morsować, więc załatwiłam mu morsowanie…. w lodowcu.
Temperatura wody wahała się między -1,2 a -2,1 stopnia.
TAK – temperatura wody była na minusie!
Byłam bardzo dumna, bo wszedł i przepłynął się kawałek, a później mnie nie zamordował.
Prawie spóźniliśmy się na umówioną godzinę wycieczki do Lodowego Pałacu, gdzie odbywało się pływanie, więc kazałam Piotrowi zamienić majtki na kąpielówki w gondoli która wyjeżdżała na górę do Pałacu.
Było to dosyć zabawne biorąc pod uwagę fakt, że miał na sobie bokserki ze Squirtle’m, które kupił dwa tygodnie wcześniej w Japonii.
Wyobraźcie sobie jego minę kiedy powiedziałam, że ma zdjąć spodnie narciarskie, zostawić buty, ubrać kąpielówki, i na nie ponownie założyć strój narciarski w trakcie wyjeżdżania na ponad 3000 metrów!
Bardzo polecamy Pałac, przepiękne i absolutnie wyjątkowe miejsce.
Oczywiście poza pływaniem dostępna jest po prostu wycieczka piesza dla osób zwiedzających.
Jogurty, sery, masło i zwierzaki
Ostatniego dnia Piotr zjeżdżał jeszcze ze swoim bratem, który jest lepszym narciarzem ode mnie i lepiej się czuł w troszkę już pogarszających się warunkach.
Ja wybrałam się więc z dziewczynami na zwiedzanie.
Odwiedziliśmy Erlebnissennerei.
Świetne miejsce dla dzieciaków!
W bezpieczny sposób mogą obejrzeć jak wygląda produkcja sera, jogurtów, masła. Mogą spróbować trochę pyszności (niestety, jogurty z cukrem).
Dodatkowo druga część to małe zoo, oraz niecodzienny plac zabaw.
Dzieciaki poza piaskownicą i zjeżdżalniami miały do swojej dyspozycji tor samochodowy oraz siano!
Trochę kropiło, ale i tak świetnie się bawiłyśmy.
Austria Idealna nie tylko na Narty
Podsumowując, świetnie się bawiliśmy! Stoki nie były zatłoczone, a warunki bardzo dobre.
Widoki po drodze, oraz z Naszego domku były perfekcyjne i bardzo kojąco działające na duszę. pełen relaks!
Bardzo chciałabym wrócić jeszcze do Hintertux na dłużej, także na wiosnę lub latem.
Połączyć spacery w górach i jazdę na nartach.